poniedziałek, 20 stycznia 2014

2. Wesoła zgraja kucyponków, czyli Ginny z Malfoyem harcuje cz. 3

Witajcie!
Będziemy kontynuować przygodę z Marysią Zuzanną, która... myśli! Niestety, musiałyśmy poradzić sobie bez Amber. Dzisiaj będziemy świadkami kradzieży mocy Magik, nasza Mary Sue straci posadę, którą obejmie Pansy Parkinson oraz odwiedzimy bezpieczny Zakazany Las. Zapraszamy do czytania!
Adres bloga: http://ginny-i-draco.blogspot.com/
Zanalizowały:
panna Ruda i panna Magik

- Witaj Ginny. - powiedział Draco.
- Kto to jest?! - krzyknęła Ginny patrząc na postać obok Draco.
- Wszystkiego się dowiesz... - powiedziała postać. Miała na sobie czarną pelerynę.

Nie no, kucyponek jak nic.

Głupota Ginny mnie przeraża.


Ginny spojrzała na Draco z nieco zakłopotaną miną i zrobiła krok w tył.
- Nie podoba mi się to... Draco, powiedz co się dzieje! - krzyknęła.
- Ale co ci się nie podoba? Nawet nie wiesz kim jestem. - postać zbliżyła się do Ginny.
- Właśnie! Nie wiem, kim jesteś. - powtórzyła Ginny.

To jednak bohaterka ma mózg! Gratulujemy!
Jesteś pewna, że to mózg? Jeśli już, to z jedną szarą komórką.
Ale zawsze! *łudzi się*

Nagle pojawiło się więcej postaci. Gryfonka bała się jeszcze bardziej.
Teraz mogła tylko czekać.

Bo spieprzyć do zamku to nie mogła.
Wychodzi na to, że się teleportowali. A na terenie Hogwartu nie można tego robić.
Bo kucyponki mogą!

Od kiedy Voldemort je przyjmuje w swoje szeregi? ;)

- Weasley? Ginny Weasley? Ginny Molly Weasley? - rozległ się głos.

-Nie! Bond, James Bond! - odparł oburzony agent.
-Jestem Ginevra, a nie jakaś tam Ginny!


- Tak. Czy... - zaczął Draco.
- Nie, Draco. Czekaj. - Ginny usłyszała ten sam głos, co wcześniej.
Nagle postać, do której należał głos wyszła zza drzewa. Ginny dobrze wiedziała, kim ta postać jest. Brak nosa, włosów...

Mój wujek Sebastian?
...Nie, to na pewno nie jest Voldemort!
No przecież mówię, że to mój wujek Sebastian!

Lord Voldemort.
No kurwde nie.
Oj. *Posmutniała* To jednak nie mój wujek.

- Witaj, panno Weasley. - powiedział Voldemort uśmiechając się.
- Czego chcesz? - Gryfonka była przerażona, ale starała się tego nie pokazywać.
- Posłuchaj... Draco wiele o tobie mówił. Chcę, byś do nas dołączyła.
- "Do nas" to znaczy do kogo?

-Do wesołej zgrai kucyponków!
*Patrzy z nadzieją* Może mój wujek jest bliźniakiem Voldka i razem tworzą armię kucyponków?


- Do Śmierciożerców!
- Nigdy w życiu!
- Nie? - zapytał nagle Draco.

-Nie! - odpowiedziała, wiedząc, że Draco potrzebuje czasu, aby dotarło to do jego mózgu.
No wielki mi szok!


- Nie. - odpowiedziała Ginny.
- CRUCIO! - krzyknął Malfoy. Ginny ominęła zaklęcie.
- Malfoy, co ty robisz?! - krzyknęła.

-Ziemniaki kopię!
-A czemu nie buraki?- Zawyła Ginny.
-Bo ich nie lubię! - zaśmiał się złowieszczo.
-Jak możesz?! Z nami koniec!- Powiedziała, po czym pocałowała mojego wujka, Sebastiana.
-Widzicie... tak naprawdę nazywam się Roman Polański... - uśmiechnął się wujek Sebastian.
-Ty oszuście!- Wykrzyknęła Magik.
-Avada Kedavra! - wrzasnęła Ruda.


- Avada...
- NIE!
To była Pansy. Pansy Parkinson.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Czyli możemy już przerwać? I wrócić, gdy ciąg dalszy nastąpi?
Proszę, powiedzcie, że tak!
Heh... Widzicie... Ciąg dalszy już nastąpił...


Rozdział 6 - Pansy?

Ginny nie mogła w to uwierzyć. Pansy? Pansy Parkinson?
Nie. James Potter.
Kucyponek?
Może jeszcze mój wujek Sebastian?


- O. Pansy... - postać, której twarzy do tego czasu nie było widać zdjęła kaptur. Ginny ją rozpoznała. Była to
Mary Sue Dwa.
Hermiona!

Bellatrix Lestrange. Jak znalazła się w Hogwarcie?

Przyjechała na radosnym kucyponku!

- Zostaw mnie. - powiedziała Pansy.

- Ależ czemu? - Bellatrix uśmiechnęła się.
-Ależ temu - Mary Sue Dwa pokazała jej język.
-Bo nie ma dżemu!- Wtrąciła Magik.

- Taak? Niedługo zmienisz zdanie. - uśmiech znikł z twarzy Belli. - CRUCIO!

Pansy krzyknęła i zaraz upadła na trawę.
Ale zaraz.
I nie krzyczała?
Najwyraźniej nie była w stanie... i bardzo dobrze.


- P-przestań... P-proszę... - mówiła, lecz Bellatrix jej nie słuchała.
- A zmienisz zdanie?
- Szczerze?
-Nie!
Możesz mnie spokojnie okłamać! Przecież mamy tyle czasu...

- Tak.

- Nie.
-Może...
-Gdyby cośtam...
Draco wyszedł na środek i spojrzał na Pansy.
- Szkoda... AVADA KEDAVRA! - krzyknął, lecz Ginny w ostatniej chwili krzyknęła "Protego!".
No, szkoda Avady.
I takim zwykłym "Protego" odbiła Avadę?
Bo ona jest zajebista!
To sprawa jest oczywista!

- Weasley, zapomniałem, że to jesteś. - uśmiechnął się złośliwie.

Ona to jest?
Głupota tych bohaterów mnie przeraża.

Pansy wstała i krzyknęła do Ginny:

- Za mną!
-Musimy zdążyć na autobus do krainy kucyponków!
A Ginny jej tak po prostu słucha, bo jest zwykłym pieskiem. I do tego bardzo uległym.
Tresowanym, pewnie przyszła prosto z tej analizy.


Pobiegła więc za Pansy prosto do Zakazanego Lasu. Pansy biegła długo, aż wreszcie były bezpieczne.
W Zakazanym Lesie. Oczywiście!
"Idziemy razem, nas nie pokona nikt".

- Eee... Dzięki. - powiedziała Pansy do Ginny, chociaż patrzyła w zupełnie inną stronę.

- Za co? - zapytała Ginny.
-Za jajco - warknęła Mary Sue Dwa.
A już zapomniałam, że Mary Sue nie myślą...

- Uratowałaś mi życie. - wyjaśniła Pansy tym razem patrząc na Gryfonkę.

- Nie rozumiem, co się nagle stało z Draco?
- Nie wiem. To było dziwne. Może jakieś zaklęcie?
- Nie sądzę. To by było widać.
- Skąd wiesz?
- Skąd wiem? - Ginny zrobiła zakłopotaną minę.
-No... nie wiem - powiedziała cicho.
-Tylko tak mi przyszło do głowy...- Dodała po chwili.

Wiedziała, oczywiście, bo uczyli się o tym na spotkaniach Gwardii Dumbeldore'a. Ale nie mogła o tym powiedzieć Pansy! - No... Po prostu wiem.

*facepalm*
*Idzie skoczyć z okna*
*Kręci głową, zbierając szczątki Magik*

- Aha. - Pansy znowu spojrzała w inną stronę. - Jak myślisz, ile będziemy musiały to siedzieć?
-No, dopóki nas nie zabiją.
Jakby nie mogły biec do zamku, zamiast do lasu...

- Nie wiem. Obawiam się, że długo.
Nagle rozległ się dziwny odgłos. Wilkołak? Nie, to raczej coś gorszego...

Ciąg dalszy nastąpi...
Jeszcze raz?
Ale dlaczego ja się pytam?
Dla fetyszu stóp.

Rozdział 7 ~ "Czego tu szukasz, Malfoy?"
- Pansy, co to było?! - zawołała Ginny rozglodając się.
-Kucyponka nigdy nie słyszałaś? - Pansy pokręciła sceptycznie głową.
A ja się pytam, skąd Pansy miała to wiedzieć?

Pansy wzruszyła ramionami.
- Nie wiem.
I znowu ten sam odgłos.
- Uciekajmy! - krzyknęła Ginny.
Pansy zatrzymała ją ręką.
- Nie.
- Czemu?!
-Przed kucyponkiem chcesz uciekać!? Jesteś Gryfonką, czy nie!?
-Bo widziałam orła cień, Ginny!

- Zostań, zaufaj mi.
"Jasne." - pomyślała Ginny. "Czemu miałabym ci nie ufać? Przecież jesteśmy przyjaciółkami od dawna..."
Ginevra - mistrzyni ironii i sarkazmu.
Przecież to Mary Sue.
Ah, no tak, przepraszam... to jest już drugi mój błąd! *skruszona*

Nie słuchając Pansy ruszyła w stronę wyjścia z lasu. Wtedy kolejny raz usłyszała ten sam dźwięk. Stanęła w miejscu, po czym odwróciła się i poszła na miejsce.
...miejsce, w którym powinien znajdować się jej mózg. Niestety, nie znalazła go tam.
Ja jednak sądzę, że ona poszła w miejsce, w którym widziała orła cień.

- Masz rację, Pansy. - powiedziała.
- Cóż, będziemy musiały tu zostać. - rzekła Pansy najspokojniej w świecie i usiadła na ziemi.
A skąd Pansy w miejscu, do którego poszła Mary Sue?
Pansy dorabia sobie jako cień Ginny.
I wszystko jasne.

- Tutaj? - zapytała Ginny. - W tym lesie? W Zakazanym Lesie? TUTAJ?!
-Nie, w Krainie Wiecznego Szczęścia - warknęła Pansy.

- I ona jest Gryfonką? - mruknęla Pansy - Daj spokój, Ginny. Damy radę.

Nie sądzę.

W Pokoju Wspólnym Slytherinu wszyscy wiedzieli o tym, co stało się w nocy.
- Jesteś zadowolona, Parkinson?
- Brawo!

-Wiem, wiem, że jestem wspaniała, ale to nic dziwnego. Jestem przecież Mary Sue! Co mówicie? To był sarkazm? A co to takiego ten sarkazm?
Od razu wiadomo, że Ginny straciła posadę.
Biedna Ginevra.

- Lepiej od razu przenieś się do Gryffindoru!
- Co tam u twojej przyjaciółki?

-Dobrze się ma.
-Przenosi się ze Skrzydła Szpitalnego do gabinetu dyrektora za pomocą teleportacji, i takie tam...

Nie powinnaś być w Slytherinie!
- Idź stąd!
- Ty...
- Coś ty zrobiła?!

-Teraz? Podrapałam się po plecach, a co, nie wolno?
Pansy spojrzała na nich spokojnie.
- Zostawcie mnie. - mruknęła.
- Dlaczego?! Musi porozmawiać i to poważnie!

Ale kto musi? Kucyponek? Voldemort? Wujek Sebastian Magik?
A czy oni przed chwilą nie kazali jej się wynosić? I jeszcze jedno - Ruda, nie mieszaj w to wujka Sebastiana!
Okay, okay!

- Jestem zmęczona.
- Ha! Zmęczona! Pomoc Gryfonom to strasznie męczące zajęcie.
- Oczywiście.

Ha. Ha. Ha. W pasztet śmieszne.
I jeszcze jakie inteligentne!

Poszła do dormitorium. Nie było tam nikogo. Dobrze. Zamknęła zaklęciem drzwi.
Podwinęła rękaw bluzki do góry. Zobaczyła Mroczny Znak. Wiedziała, jak go usunąć. Znała zaklęcie.

A ja potrafię napisać ''kot'' i znam zapis słowa ''kot''!
Od razu widać, że Mary Sue. Przecież nawet Dumbledore nie wiedział jak usunąć mroczny znak!

Wypowiedziała je, a znak powoli zaczął znikać. Nie chciała być Śmierciożercą.

Zaraziła się rozdwojeniem jaźni od Draco.
- Draco... - szepnęła Ginny. - Tak się cieszę...
- Ja też. Przepraszam.

Aleosochozi?
Cieszy się dlatego, że go wyleczyli. A przeprasza za to, że jej nie powiedział o tym, że był chory.

- Wybaczam. I... podziękuj Pansy, jak ją spotkasz.
- Dobrze.

Aleosochozi? Znowu?
Ma podziękować za to, że Pansy pomogła w terapii szokowej aby wyleczyć Draco.
Magik, ale ty
mądrości prawisz!

Wyszła z sali, w której byli. Był tam tylko Draco i Ginny.
A ja z Magik teraz piszemy analizę i analizujemy bloga.
Nie widzę w tych zdaniach sensu.

Wyszła z sali, w której byli. Był tam tylko Draco i Ginny.
Poszła do Pokoju Wspólnego.

A było to tak ważne, że uzyskało własny akapit.

Rozdział 12 ~ Kogo wybrać?
Ginny weszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

Co aŁtorka ma z tymi powtórzeniami!?
Uzależnienie.

Wszyscy siedzieli spokojnie. Tylko Harry wstał i zwrócił się do niej:
- Ginny... Przepraszam.

A my nadal nie dowiedziałyśmy się, o co chodzi.
On przeprasza za to, że kłócił się z Draco, mimo, że tamten miał rozdwojenie jaźni.
Magik, użycz mi czasem swej mądrości!
Nie.
Dlaczego!?
Bo ty jesteś od śmiesznych tekstów, a ja od wysnuwania wniosków.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Gdzie Cho? - spytała.
- W Ravenclawie, tam gdzie powinna być.
- Jak to?
-W czasie waszej nieobecności wiele się zdarzyło. Bo Cho...

...ukradła te wasze grzybki i wpadła do jeziora... Utonęła...
Ruda, nie wspominaj o grzybkach po tym, jak obejrzałam Ciela w Krainie Czarów. Bardzo cię proszę.
Dobrze, dobrze, już przestaję!

Hermiona uciszyła go ruchem ręki.
- Ja dokończę. - mruknęła. - Cho oszukała nas wszystkich. Rzuciła na Harry'ego zaklęcie Imperius i udało jej się jakoś przekonać Tiarę Przydziału, by przydzieliła ją do Gryffindoru.

A Kanon w tym czasie stał w koncie, smutny i samotny. Nie wiedział, że aŁtorka tak okrutnie go potraktuje.
To Kanon jeszcze żyje?
Tak, ale nie tu.

Harry spojrzał na Ginny przepraszająco.
- Wybacz. Nie chciałem, by tak wyszło...
- To nie twoja wina. - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- Czy ty i Draco...

...robiliście już kiedyś ciasto czekoladowe?
Gdyż Harry w tym opku cierpi na niedobór czekolady, dlatego próbuje ją wysępić od wszystkich w najróżniejszych formach.

Nagle coś ją zmartwiło. Po chwili zrozumiała co.
Po chwili? To dość szybko jak na Mary Sue.
Przecież Ginny straciła posadę.
I tym samym zyskała rozum... tak, już rozumiem!
Widzisz, to nie takie trudne.

Będzie musiała wybierać między Harry'm i Draco.
Biorąc pod uwagę adres blogaska, wybór jest oczywisty.

- Ach, właśnie. Draco. - powiedziała, ale szybko zaczęła żałować swoich słów.
- Czy wy wciąż jesteście parą?
- Ech... Zapomniałam wziąść...

WZIĄĆ!
Aż tak boi się odpowiedzieć na pytanie?

eee.... torebki! Tak, torebki! Zapomniałam wziąść torebki ze Skrzydła Szpitalnego.

A po co jej torebka w Skrzydle Szpitalnym?
Wtedy jeszcze była Mary Sue, albo chciała sprawiać wrażenie, że nią jest.

Pospiesznie wyszła z pokoju. Pobiegła i wpadła na Pansy.
- Ginny!
- Ach, Pansy! Nic ci nie jest?
- Nie, dzięki. Muszę iść.
- Ja też.

Bo trzeba się troszczyć o Mary Sue. Nawet, jak jest się byłą Mary Sue.
Aż jestem w szoku, że nie padła na kolana i nie zaczęła błagać o przebaczenie.

Pobiegła na błonia. Rozejrzała się, czy nikt jej nie śledzi i usiadła nad jeziorkiem.
Zobaczyła w wodzie odbicie Draco.

Odbicie podbiło jej oko i uciekło do swojego podwodnego świata.
A co tam robiło samo odbicie?

- Ginny, wszystko dobrze? - spytał.
- Jasne. - odparła i wstała.
Złapał ją za ręce. Zbliżył do jej twarz swoją.
- Naprawdę...? - zaczęła Ginny, ale nie skończyła.

Ginny? Ja bym raczej posądziła o to Draco.
Ja też. A ty wiesz, że mogłybyście być spokrewnione, patrząc na kolor włosów?

NIE! Właściwie, bardziej prawdopodobne byłoby to z Lily Potter... Problem w tym, że nie mam swojego Jamesa. Trochę smutno.
Bo wszystko co rude, to jedna rodzina...
Ej! Te stereotypy mnie przerażają... Choć jeden, jeśli chodzi o mnie, jest prawdą - rude wredne.

Draco pocałował ją w usta. Najpierw otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, ale potem tylko je zamknęła.
Wow.

Czyli mrugnęła?

Gdy skończyli się całować, Ginny spojrzała na niego.

Jednakże oczy miała cały czas zamknięte.
Przez co nie była pewna czy to Draco, czy jakiś zwierz.
Choć to jedno i to samo.
Jak dla mnie to nie jest Draco, tylko jakaś dziwna podróbka.
Made in China?
Raczej Made by AŁtoreczka.

- Słuchaj, Draco. Nie byłam gotowa. - powiedziała z udawaną złością, a potem się roześmiała, a Draco razem z nią.
Ha. Ha. Ha. Kolejny żart w pasztet śmieszny.
Widzę tutaj tylko jakieś spaczone poczucie humoru.
Nagle przestała. Zapomniała o Harrym. Wiedziała, że czeka na nią w Pokoju Wspólnym, a ona tymczasem całuje się z jego największym wrogiem.
Ale przecież ona już się z nim nie całuje! Chyba, że oni mówili i śmiali się podczas pocałunku... Moce Mary Sue chyba zostają mimo utraty posady...
Ale chwila... Czy Draco, do diabła, nie jest jej chłopakiem? Czy coś zabrania jej całowania się ze swoim facetem?
To nie facet, to Tró Loff!


Niestety, z tego powodu, że nie chce nam się ciągnąć dłużej analizy tego samego opka (trzeba jakoś urozmaicić sobie to analizowanie...) kończymy w tym miejscu.